Jednostronny wolny handel
Międzynarodowa scena gospodarcza jest zdominowana przez interwencje na wszystkich poziomach. Codziennie czytamy o sporach toczonych wokół manipulacji kursami walut, o protekcjonistycznych cłach, po których następują cła odwetowe, o uniach handlowych, które wznoszą bariery dla państw spoza tych bloków.
Wielka Brytania jest na przykład członkiem Unii Europejskiej (UE), ale nie Europejskiej Unii Monetarnej (EUM), co oznacza, że stosuje się do wszystkich regulacji i płaci wszystkie należności, aby pozostać członkiem UE i swobodne handlować z innymi 27 członkami UE. Nie używa jednak wspólnej waluty — euro — której używa tylko 17 krajów członkowskich. l Brytyjski przemysł irytuje się na wiele pozornie bezsensownych i dziwacznych regulacji, które podnoszą koszty brytyjskich dóbr, byle tylko Brytania mogła swobodnie handlować wewnątrz UE. Pewne regulacje są tak uciążliwe, iż spowodują bankructwo niektórych brytyjskich wytwórców. Prounijna frakcja w Wielkiej Brytanii, tj. przywódcy trzech głównych partii ― Konserwatystów, Labourzystów i Liberalnych Demokratów ― dostrzegają szkody, ale proponują lobbowanie za wyjątkowymi zwolnieniami w zależności od poszczególnych przypadków. Frakcja antyunijna, pod przewodnictwem Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), chce całkowitego wystąpienia Wielkiej Brytanii z UE, argumentując, że koszt członkostwa jest zbyt duży, a utrata suwerenności jest niekonstytucyjna. W pewnym stopniu taką samą debatę można zaobserwować w każdym państwie UE.
Wspólnym założeniem, na którym opierają się wszystkie dyskusje dotyczące tych debat i kryzysów, jest to, że kraj nie może poradzić sobie sam i musi negocjować warunki handlowe czy monetarne ze swoimi partnerami handlowymi. Ci zaś mogą wymagać od niego, aby przyjął środki, które są sprzeczne z jego interesami. Czy naprawdę tak jest? Czy pojedyncze państwo nie może wyswobodzić się ze wszystkich umów międzynarodowych, zarządzać własną walutą, jak mu się podoba, oraz na solidnych warunkach handlować z resztą świata?